Bardzo proste, szybkie, a efektowne jajeczka na patyku :)
Masę solną (szklanka mąki, szklanka drobnoziarnistej soli, 100g mąki ziemniaczanej, 150 ml wody) zabarwiłyśmy barwnikami spożywczymi w proszku, można ją też zabarwić barwnikami do jajek (jesli w postacie tabletki to rozpuścić w wodzie potrzebnej do przygotowania masy), bądź też farbami, ale ja tego nigdy nie robiłam.
Następnie lepiłyśmy jajka (jeżeli łączymy dwa elementy to należy je "skleić" delikatnie wodą, by się nie odczepiły) i nadziałyśmy na patyczek do szaszłyka i suszyłyśmy w piekarniku. W trakcie suszenia smarowałam jajeczka odrobiną oleju, by nie traciły koloru.
Dlaczego my nie chcemy puścić naszych córek do szkoły w wieku 6
lat?
Zosia- maj 2007. Jestem pewna, że Zosia poradziłaby sobie w szkole,
gdyby poszła do szkoły w wieku 6 lat i 4 miesięcy. Zosia jest bystra, dojrzała
jak na swój wiek, potrafi skoncentrować się na zadaniu przez bardzo długi czas,
liczy i coraz lepiej czyta. To dlaczego zostaje w przedszkolu? Zosia jest mądra
i bardzo dojrzała, teraz jest pewna siebie i dobrze odnajduje się w grupie. Ale
jest to też dziecko bardzo wrażliwe i delikatne, moja intuicja podpowiada mi,
że może stracić tą pewność siebie, jeśli znajdzie się w grupie dzieci starszych
od siebie. I że z dziecka, które sobie bardzo dobrze radzi, stanie się
dzieckiem, które musi gonić grupę. I tak by musiała gonić grupę przez
kolejne kilkanaście lat swojej edukacji. A utracona pewność siebie tak łatwo
nie wróci. A jestem świadoma, że dzieciństwo jest podstawą całego dorosłego
życia. Im silniejsze dziecko, tym silniejszy dorosły. Nasza córka silniejsza
będzie jeśli pójdzie do szkoły jako siedmiolatka.
Pojawia się tu jednak kolejny
problem, Zosia nie idąc do szkoły ze starszymi dziećmi, pójdzie do szkoły z
rówieśnikami (bardzo mało dzieci sześcioletnich idzie do szkoły) oraz z dziećmi
z rocznika 2008, który wyboru już nie ma i musi iść do szkoły w wieku 6 lat. We
wrześniu 2014 do pierwszej klasy pójdą prawie całe dwa roczniki. Nie wierzę w
to, że szkoły sobie z tym tak poradzą, by nie było to kosztem tych dzieci. Co
gorsze te dzieciaki przez całą swoją edukację będą podwójnym rocznikiem, który
będzie problemem nie tylko dla szkół podstawowych, ale też dla gimnazjów, oraz
szkół średnich. Obawiam się, że te dwa roczniki- 2007 i 2008 to będą kozły
ofiarne całej tej reformy…
I nasza decyzja co robić, czy posłać Zosię wcześniej do
szkoły i uniknąć tego feralnego rocznika, czy zostawić dłużej w przedszkolu
była bardzo trudna.. Mieliśmy wrażenie, że każda decyzja będzie na swój sposób
zła.
Marysia- listopad 2009. Marysia urodziła się w listopadzie, więc do szkoły
pójdzie mając 5 lat i 10 miesięcy. Na razie w swojej grupie przedszkolnej
dobrze się odnajduje, mimo, że większość dzieci jest z początku roku, więc
niektórzy są prawie rok od niej starsi. Ale radzi sobie bardzo dobrze. Do
szkoły pójdzie z dziećmi tylko ze swojego rocznika, więc przynajmniej o to
jestem spokojna. Ale martwi mnie to, że pomiędzy naszymi dziewczynkami różnica
wieku to 2,5 roku, rocznikowo dwa lata, ale w szkole będzie ich dzieliła tylko
jedna klasa. Marysia przerabiając ten sam materiał co Zosia rok wcześniej
będzie o półtora roku młodsza! I z pewnością dużo więcej wysiłku będzie musiała
w to włożyć. Będzie to dla niej znacznie trudniejsze, ale nie będzie miała
wyboru, będzie musiała się uczyć, uczyć, uczyć, zamiast po prostu bawić się w
zerówce.. Nie chcę mojej pięciolatki w szkole!
Oprócz tego, że się martwię i narzekam na tę reformę, mogę
zrobić coś jeszcze! Mogę zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum, które ma
dotyczyć edukacji w Polsce, a w tym (przede wszystkim) kwestii 6-latków w
szkole. Zbierać podpisy może każdy (nawet za granicą wśród Polaków), wystarczy
wydrukować formularz, który znajdziesz tutaj , a następnie podpisy wysłać pod adres:
Ratuj Maluchy i Starsze dzieci też
ul. Kazimierza Wielkiego 31/41
05-120 Legionowo
Zachęcam wszystkich, by zapoznali się z tym tematem i
polecam lekturę tych tekstów:
Przede wszystkim polecam lekturę strony organizatorów akcji Ratuj Maluchy:
Wybaczcie mi proszę ten post, tak różny od tematyki bloga..
Jednak ja walczę o swoje dzieci i pragnę, by ich (kolorowe) dzieciństwo nie
skończyło się wraz z przekroczeniem progu szkoły!
Koleżanka mojej Zosi poprosiła mnie, bym na jej 6-te urodziny upiekła tort. Postanowiłam wykorzystać ten moment, by pobawić się barwnikami spożywczymi, których jeszcze nigdy nie miałam w rękach.
Biszkopty upiekłam według przepisu z mojego ulubionego bloga Moje Wypieki. Do każdego biszkoptu dodałam inną ilość różowego barwnika. W ten sposób uzyskałam 3 blaty ciasta, od ciemnoróżowego, do jasnoróżowego, które posmarowałam dżemem truskawkowym i przełożyłam bitą śmietaną.
Boki ciasta pokryłam masą maślaną również z dodatkiem barwnika i trochę pobawiłam się w cieniowanie.
Na środku jest serce zrobione z masy cukrowej z odrobiną barwnika. Masę rozwałkowałam, położyłam na nią serce wycięte z tektury i nożykiem wycięłam wybrany kształt. Serce przykleiłam do ciasta, za pomocą masy maślanej. Ponieważ zostało mi trochę masy cukrowej, to dodałam więcej barwnika i zrobiłam ciemnoróżowe kuleczki, które ułożyłam dookoła środkowego serca.
Napis zrobiłam z lukru (woda/ może być białko jajka + cukier puder + barwnik) przy pomocy fantastycznego pisaka, do którego wystarczy dodać lukier, bądź stopioną czekoladę i nawet dzieci w prosty sposób mogą ozdabiać ciasteczka/ naleśniki :)
A tutaj gotowy różowy tort w kształcie serca :)
Oraz tort już na imprezie :)
W moim odczuciu tort był za słodki, ale przynajmniej był bardzo różowy ;)
Jeśli ktoś nie chce używać sztucznych barwników to zarówno masę maślaną, jak i masę cukrową fantastycznie można zabarwić na różowo sokiem z buraka (buraka zetrzeć na drobej tarce i przez sitko uzyskać sok).
Taki naturalny tort robiłam na urodzinach Zosi.Na wierzchu jest zabarwiona burakami masa cukrowa, a napis jest z barwionego lukru.
A tutaj ciasteczka z czystego lukru, oraz z lukru barwionego burakiem.
Nie próbowałam jednak barwić burakiami ciasta, ale z pewnością spróbuję.