środa, 20 marca 2013

Ratujmy Maluchy!!!


 
Dlaczego my nie chcemy puścić naszych córek do szkoły w wieku 6 lat?
Zosia- maj 2007. Jestem pewna, że Zosia poradziłaby sobie w szkole, gdyby poszła do szkoły w wieku 6 lat i 4 miesięcy. Zosia jest bystra, dojrzała jak na swój wiek, potrafi skoncentrować się na zadaniu przez bardzo długi czas, liczy i coraz lepiej czyta. To dlaczego zostaje w przedszkolu? Zosia jest mądra i bardzo dojrzała, teraz jest pewna siebie i dobrze odnajduje się w grupie. Ale jest to też dziecko bardzo wrażliwe i delikatne, moja intuicja podpowiada mi, że może stracić tą pewność siebie, jeśli znajdzie się w grupie dzieci starszych od siebie. I że z dziecka, które sobie bardzo dobrze radzi, stanie się dzieckiem, które musi gonić grupę. I tak by musiała gonić grupę przez kolejne kilkanaście lat swojej edukacji. A utracona pewność siebie tak łatwo nie wróci. A jestem świadoma, że dzieciństwo jest podstawą całego dorosłego życia. Im silniejsze dziecko, tym silniejszy dorosły. Nasza córka silniejsza będzie jeśli pójdzie do szkoły jako siedmiolatka.
Pojawia się tu jednak kolejny problem, Zosia nie idąc do szkoły ze starszymi dziećmi, pójdzie do szkoły z rówieśnikami (bardzo mało dzieci sześcioletnich idzie do szkoły) oraz z dziećmi z rocznika 2008, który wyboru już nie ma i musi iść do szkoły w wieku 6 lat. We wrześniu 2014 do pierwszej klasy pójdą prawie całe dwa roczniki. Nie wierzę w to, że szkoły sobie z tym tak poradzą, by nie było to kosztem tych dzieci. Co gorsze te dzieciaki przez całą swoją edukację będą podwójnym rocznikiem, który będzie problemem nie tylko dla szkół podstawowych, ale też dla gimnazjów, oraz szkół średnich. Obawiam się, że te dwa roczniki- 2007 i 2008 to będą kozły ofiarne całej tej reformy…
I nasza decyzja co robić, czy posłać Zosię wcześniej do szkoły i uniknąć tego feralnego rocznika, czy zostawić dłużej w przedszkolu była bardzo trudna.. Mieliśmy wrażenie, że każda decyzja będzie na swój sposób zła.
Marysia- listopad 2009. Marysia urodziła się w listopadzie, więc do szkoły pójdzie mając 5 lat i 10 miesięcy. Na razie w swojej grupie przedszkolnej dobrze się odnajduje, mimo, że większość dzieci jest z początku roku, więc niektórzy są prawie rok od niej starsi. Ale radzi sobie bardzo dobrze. Do szkoły pójdzie z dziećmi tylko ze swojego rocznika, więc przynajmniej o to jestem spokojna. Ale martwi mnie to, że pomiędzy naszymi dziewczynkami różnica wieku to 2,5 roku, rocznikowo dwa lata, ale w szkole będzie ich dzieliła tylko jedna klasa. Marysia przerabiając ten sam materiał co Zosia rok wcześniej będzie o półtora roku młodsza! I z pewnością dużo więcej wysiłku będzie musiała w to włożyć. Będzie to dla niej znacznie trudniejsze, ale nie będzie miała wyboru, będzie musiała się uczyć, uczyć, uczyć, zamiast po prostu bawić się w zerówce.. Nie chcę mojej pięciolatki w szkole!
Oprócz tego, że się martwię i narzekam na tę reformę, mogę zrobić coś jeszcze! Mogę zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum, które ma dotyczyć edukacji w Polsce, a w tym (przede wszystkim) kwestii 6-latków w szkole. Zbierać podpisy może każdy (nawet za granicą wśród Polaków), wystarczy wydrukować formularz, który znajdziesz  tutaj , a następnie podpisy wysłać pod adres:
Ratuj Maluchy i Starsze dzieci też
ul. Kazimierza Wielkiego 31/41
05-120 Legionowo
 
Zachęcam wszystkich, by zapoznali się z tym tematem i polecam lekturę tych tekstów:
Przede wszystkim polecam lekturę strony organizatorów akcji Ratuj Maluchy:
 
Tekst dotyczący sytuacji dzieci, który zaczęły edukację wcześniej, za parę lat...
 
O tym dlaczego bez sensu, by ta reforma była przeprowadzona teraz..
 
 
Oraz inne teksty:
 
 
 
Wybaczcie mi proszę ten post, tak różny od tematyki bloga.. Jednak ja walczę o swoje dzieci i pragnę, by ich (kolorowe) dzieciństwo nie skończyło się wraz z przekroczeniem progu szkoły!

41 komentarzy:

  1. Moje dziecko z listopada 2008, więc ta kumulacja! i tym bardziej popieram akcję i zbieram podpisy... dzięki temu znalazłam Twój blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta kumulacja jest dla mnie najbardziej absurdalna w tym wszystkim i o ile martwię się o moją Córkę z 2007, to jednak w najtrudniejszej sytuacji będą dzieci z 2008 :(

      Usuń
  2. Ja też przyłączam się do akcji, choć jedno dziecko mam już w szkole (poszedł jako 7-latekj) a drugie Monia jest z sierpnia 2009r.) ma podejrzenie zaburzeń ze spektrum autyzmu i najprawdopodobniej będę mogła ją legalnie odroczyć od obowiązku szkolnego, ale...chodzi o zasadę! 6-latkom w szkole mówię NIE! Tym bardziej, że widzę jak teraz wygląda nauka w szkole, gdzie w jednej klasie są dzieci 6-cio i 7-letnie :-( Szkoła nie realizuje wytycznych MEN! W sali nie ma dywanu i 6-latki siedzą całą lekcję w ławce!!! A nie tak miało być! Te ich założenia może i ładnie wyglądają na papierze, ale praktyka pokazuje coś zupełnie innego :-(
    Pozdrawiam i życzę powodzenia ;-) pod petycją oczywiście się podpiszę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisz się, podpisz :) i namawiam też do zbierania podpisów. Choć to niełatwa sprawa. niektórzy bez wachania się podpisują, a niektórzy kategorycznie odmawiają...

      Dzięki, że napisałas, bo z chęcią poczytam Twojego bloga!

      Usuń
  3. Moja córka jest z również z listopada 2008, będzie szła do pierwszej klasy z dwoma rocznikami od niektórych dzieci będzie młodsza prawie dwa lata, wydaje mi się to dużą niesprawiedliwością, Julia jest bardzo mądrą dziewczynkom, ale boję się, że ta różnica wiekowa nie wpłynie na nią dobrze.
    Pozdrawiam, już podpisałam się pod petycją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam już wyżej, to dzieci z 2008 roku są w najgorszej sytuacji, a Twoja córka też jest z końcówki roku. Musimy działać i zrobić co w naszej mocy, by zebrać jak najwięcej podpisów! Bo tylko tyle w tej sytuacji możemy zrobić..
      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Mój Tomek 27 listopad 2008 :(

      Usuń
    3. I będzie z dziećmi z początku 2007, czyli w praktyce dwa lata starszymi. :( To bardzo krzywdzące, szczególnie dla tych młodszych dzieci :(

      Usuń
  4. Wiesz, nie ma reguły. Ja byłam nieśmiałym dzieckiem, które dużo lepiej czuło się wśród starszych dzieci (takich o dwa, trzy lata starszych). Te w moim wieku były straszne dziecinne, długo nie mogłam znaleźć z nimi wspólnego języka (tak do studiów mniej więcej ;) ). Do tej pory żałuję, że nie puszczono mnie do szkoły dwa lata wcześniej. Moją córkę na pewno wyślę w wieku 6 lat, zastanawiam się co zrobić, żeby ją puścić jeszcze rok wcześniej. Jest lipcowa, więc we wrześniu będzie miała skończone 5 lat. Wszystko zależy od nauki czytania i liczenia. Jeśli nie da rady, zaczekam. na zachodzie pięciolatki spokojnie już chodzą do szkoły, nie widzę problemu. Końcówka przedszkola zatrzymuje dzieci w rozwoju, na siłę wpycha ich w misie i lalki zamiast uczyć liczyć i czytać (co jednak przedszkolanki robią, choć to programowo zabronione).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że na zachodzie dzieci chodzą do szkoły, ale ta szkoła inaczej wygląda. I jeśli faktycznie ta reforma jest nieunikniona to walczę o to, by została przeprowadzona w sposób bardziej przemyślany- bo dwa roczniki w jednym roku, to nie jest dobry pomysł! Moja Zosia w przedszkolu mało się bawi, a głównie tworzy, rysuje, wycina. Bardzo lubi chodzić do przedszkola, uwielbia swoje panie (mamy takie szczęście, że panie moim dziewczynkom trafiły się fantastyczne!) i sama chce zostać w przedszkolu. A szkoły w okolicy to molochy i choć wiem, że by sobie poradziła, to jednak zostaje. Wolę żałować, że ją zostawiliśmy w przedszkolu, niż żałować, że poszła wcześniej do szkoły. Poza tym i tak uważam, że najważniejszą naukę dzieci dostają w domu- to ja z dziewczynkami siedzę i uczymy się czytać, pisać. Opowiadam o historii, świecie. Dużo czytamy, lektury klasy pierwszej mamy od dawna przerobione :) WIęc nie martwię się o to, że będzie się nudziła w przedszkolu- z takimi paniami i koleżankami nie ma szans na nudę! A w domu i tak przerobimy swoje ;) Ale oczywiście szanuję odmienne zdanie, bo to sprawa bardzo indywidualna (swoją drogą ja też zawsze lepiej dogadywałam się ze starszymi).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Reformy nie wymyślono wczoraj, szkoły w Polsce są o niebo lepsze niż za czasów PRL, mają np. place zabaw. Ja chodziłam do podstawówki w trybie trzyzmianowym, czasem kończyłam lekcje o 19tej, a resztę całego dnia spędzałam na świetlicy i jakoś mi to dzieciństwa nie zabrało. A przecież program szkolny w latach 80 był dużo trudniejszy niż teraz. Pierwsze trzy klasy nawet chyba nie mają ocen (co uważam za głupotę, bo tylko dzieciak traci motywację do nauki, uśmieszki zabijają rywalizację, a w tym wieku daje ona bardzo dużo w kontekście jakości wiedzy). Mam wrażenie, że większość rodziców boi się puszczać dziecko wcześniej do szkoły, bo to oznacza że będą nareszcie musieli się nimi zajmować, a nie tylko odprowadzać i zabierać z przedszkola. Szkoła to co innego niż przedszkole, tu się zgadzam, rodzic musi wykazać się maksymalną aktywnością. Łatwiej puścić dziecku bajkę i kupić kolejnego misia, niż pomóc odrobić prace domową (lub sprawdzić, czy właściwie się wszystkiego nauczyło).

      Usuń
    3. Ivanka To, że na "Zachodzie" dzieci chodzą od 5lat to nic nie oznacza. Jeśli robimy reformę, to powinniśmy się wzorować na lepszych, a nie gorszych. Nie wszędzie edukacja zaczyna się wcześniej, w Norwegii zaczyna się w wieku 7 lat. Po drugie czy widziałaś warunki przedszkolne w tych zachodnich krajach. Tam jest jak w przedszkolu, fakt, że się uczą literek czy czytania, ale wszystko jest w warunkach zabawy. Ciężko mi uwierzyć, że u nas będą podobne warunki. Do szkoły pójdzie prawie 2 razy więcej dzieci !!! niż rok wcześniej. Choćby z tego powodu powinni odłożyć reformę.

      Usuń
    4. Nie pójdzie 2x więcej dzieci, bo reformę wprowadza się od kilku lat i sporo dzieci już poszła do szkoły mając 6 lat, zatem odciążyła następne roczniki. Jeśli chodzi o liczebność klas, to zawsze było 30 osób, nie mamy co marzyć o mniejszej liczbie (za moich czasów bywało 40, brakowało krzeseł, ławek). Jasne, że "tam" są inne warunki, ale tak naprawdę dużo zależy od nauczyciela. Ławki można rozsunąć na boki i zajęcia prowadzić siedząc w kółku na krzesłach. Jeśli chodzi o szok w przejściu między przedszkolem a szkołą, to każde dziecko go przeżywa, niezależnie od tego czy ma lat 6 czy 10, to jest po prostu zupełnie co innego. Właściwie im krócej dziecko bawi się w przedszkolu tym lepiej. Nie chodziłam do przedszkola (poza paroma miesiącami w maluchach) i radziłam sobie w szkole dużo lepiej niż dzieciaki z przedszkoli. Po prostu nie miałam złych nawyków typu bieganie po sali i wyrywanie zabawek. Przedszkole jako forma spędzania czasu dla dziecka jest bardzo fajne, ale tak bardzo różni się od życia w szkole, że potem dzieciak nie wie co ze sobą zrobić w ławce. I to nie jest kwestia tego, czy dziecko ma 6 czy 7 lat, to jest kwestia tego, że programy: przedszkolny i szkolny są robione bez porozumienia. Dziecko puszczone do szkoły rok później wcale nie będzie pod tym kątem dojrzalsze, bo to dwa zupełnie odrębne światy i tu jest przede wszystkim problem. Siedmiolatek przy łobuzie z szóstej klasy będzie tak samo bezbronny jak sześciolatek.

      Usuń
    5. Po pierwsze to szczerze wątpie w to, że rodzice nie chcą dziecka puścić wcześniej do szkoły, bo nie chcą mu pomagać i z przedszkolakiem "mają łatwiej"! Nawet mi taki argument do głowy by nie przyszedł!

      Nie zgadzam się również ze stwierdzeniem, że sporo sześciolatków jest już w szkołach! W naszym przedszkolu na 29 dzieci do szkoły idzie dwoje, czyli w praktyce to będzie właśnie zdublowany rocznik.
      Jest to kompletnie nieprzemyślana reforma i według mnie zupełnie niekonieczna. I absurdem jest też ograniczenie programu w przedszkolu, właśnie po to, by rodzice chcieli jak najszybciej posłać dzieci do szkoły. Ale jak już pisałam. Ja moje dzieci uczę przede wszystkim sama. Więc ograniczony program w przedszkolu mi nie straszny ;)
      I uważam, że siedmioletnie dziecko jednak lepiej się odnajdzie wśród starszych dzieciaków w szkole, niż szcześciolatek. Owszem, również będzie to dla niego szok i będzie musiał się zaaklimatyzować, ale będzie mu łatwiej niż dziecku młodszemu.

      A i w naszym przedszkolu dzieci nie latają po sali i nie wyrywają sobie zabawek ;)

      Usuń
  5. Mój Kubuś jest z rocznika Twojej Marysi ale jest ze stycznia...
    Jak patrzę na niego jako przedszkolaka to żal mi że nie będzie mógł dłużej zostać w murach tego przedszkola, które notabene b.lubi.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że chociaż ze stycznia, jednak bez względu na miesiąc narodzin po prostu żal tego roku. My też mamy to szczęście, że mamy wspaniałe przedszkole i jeszcze wspanialsze panie. Przed nimi przynajmniej kilkanaście lat edukacji, niech jeszcze posiedzą w tym przedszkolu. To absolutnie nie jest czas stracony! Edukacja nie opiera się tylko na literkach i liczbach..

      Usuń
  6. Ja też jestem przeciwna, u mnie w miejscowości nikt nie wysłał dziecka z zerówki dla 5-latków do pierwszej klasy.
    Co do stwierdzenia że się nie chce z dzieckiem w domu odrabiać lekcji- bez komentarza.Mój synek jest z lispopada 2007 r. i ciesze sie ze bedzie chodził do zerówki jeszcze rok.Nie chodził wczesniej do przedszkola- sama uczyłam go wszystkiego w domu(tez czyta,pisze,liczy) ale wiem ze dla dzieci które przyszły z przedszkola to był dla nich ciężki początek. Pewnie dlatego ze u nas przedszkole wygladało na zasadzie "wyrywania zabawek"- dlatego wolałam uczyć dziecko w domu.
    Gdybym pościła go do pierwszej klasy - to chodziłby z dziećmi nawet 1,5 roku starszymi- to chyba za duża różnica pod każdym względem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie za duża różnicy, by grupa mogła pracować nad tym samym materiałem i będąc w jednakowy sposób z niego oceniania. A trzeba pamiętać, że to nie kwestia tylko początku podstawówki, gdzie teoretycznie oceniania nie ma, ale przecież te dzieci będą młodsze i w gimnazjum i w liceum...

      Usuń
  7. lavinko ;-) nie wiem do jakiego przedszkola chodziłaś, pewnie to nie ma większego znaczenia, bo jak sama napisałaś - chodziłaś krótko... Moje dzieci właśnie w przedszkolu nauczyły się pracy przy stolikach - sądzę, że w ławce szkolnej Jasiek nauczył się siedzieć dzięki pracy w przedszkolu...bieganie po sali pewnie też było bo takie maluchy nie wytrzymają w pełnej koncentracji zbyt długo... Dlaczego mają już w wieku 6 lat zakończyć beztroskie dzieciństwo??? Czemu nie podarować im tego roku? Przecież będą musiały zasuwać do emerytury... o ile kolejne reformy nie doprowadzą do tego, że tylko części uda się dożyć emerytury :-( A w ogóle to chodzi o PRAWO WYBORU!!! To rodzice znają najlepiej swoje dziecko i powinni móc zadecydować w tak ważnej dla swojego dziecka kwestii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. aha...a tekst o tym, że rodzice nie chcą posyłać dzieci do szkoły, żeby się nimi nie zajmować osobiście mnie uraził. Nie dlatego, żebym czuła się winna temu, że nie pozwoliłam aby moje dziecko szło do szkoły rok wcześniej a dlatego, że generalizujesz - nie znasz mojej sytuacji, nie wiesz jak wygląda mój dzień, co robię z dzieciakami. Nie sądzę, żeby fakt uniknięcia pilnowania dziecka przy lekcjach miał jakikolwiek wpływ na decyzję rodziców o późniejszym wysyłaniu dzieci do szkoły! I jeszcze jedno napiszę - wychowawczyni mojego syna - nauczycielka z doświadczeniem stwierdziła, że niektóre z tych 6-letnich dzieci powinny zostać jeszcze rok w przedszkolu - dla ich dobra... Jeszcze raz powtarzam - o tym czy 6latka posłać do szkoły powinni decydować rodzice po konsultacji z psychologiem czy nauczycielem w przedszkolu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Rodzic powinien mieć wybór- to po pierwsze, rodzic najlepiej zna swoje dziecko
    Reformy w Polsce są wprowadzane szybko i bez odpowiedniego przygotowania, niesty mamy tego przykłady co chwilę
    Reforma w oświacie dotycząca wprowadzenia gimnazjum - jest wg mnie (i dużej grupy środowiska pedagogicznego, które znam) jest dużym błędem)
    bierzemy przykład "z zachodu" ale brak nam środków i reformy wprowadzane są pospiesznie i "na siłę" co wg mnie uderza w dzieci
    Spęd dwóch rocznkików (dzieci zbyt małe by to nie robiło różnicy) + nie przygotowane sale + duża grupa dzieci -jeden nauczyciel + nauka (choćby przez zabawę), wg mnie mało realne, małe dzieci nie usiadzą (w większości-choć wiem że część potrafi) dłużej niż 30 min, co będzie skutkowało upominaniem, uwagami ze strony nauczyciela= frustracja dziecka i niechęc do szkoły (ale może widze czarny scenariusz)
    Poziom w klasach 1-3 jest obnizony w stosunku do lat wcześniejszych - więc tym bardziej nie rozumiem tej konieczności wpychania dzieci do szkoły- którą się na siłę chce zmienic w niby przedszkole?? (że niby zabawa, że oceny-uśmieszki??) Przeciez w przeszkolu tez jest realizowana podstawa programowa!
    Dla mnie to nieporozumienie...
    Czy źle było za dawnych czasów?
    Gdy była zerówka i 1-8 od 7 lat, i średnia szkoła (bez gim?)

    wolałabym mieć wybór

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Zosia jeszcze rok temu, będąc w czterolatkach, z zazdrością patrzyła na grupy 5-latków, oraz 6-latków. W tym roku, będąc właśnie w 5-latkach zauważyłam, że już bardziej pewniej się czuje w przedszkolu (jako całości, bo w swojej grupie od początku się dobrze czuła). Jednak nadal jest zapatrzona w starszą grupę, bo oni są tacy najstarsi, tak pięknie rysują i są tacy właśnie pewni siebie. Chcę, by moja Zosia tą pewność siebie poczuła będąc w przedszkolenj zerówce, zanim pójdzie do szkoły i znowu się będzie z zachwytem patrzeć na starszych...

      Usuń
  10. Twój blog jest niezwykle pomysłowy i kreatywny, aby to docenić chciałabym Cię zaprosić po wyróżnienie na mojego bloga :)

    Cieszę się, że jeszcze mam wybór i nie muszę posyłać swojej córeczki tak wcześnie do szkoły. W naszym przedszkolu na 25 dzieci tylko 2 idzie do szkoły.
    Szkoda słów!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie posłałam córki do szkoły, bo nie chcę się nią zajmować ;-)
    W wieku 6 lat poszła do zerówki, a potem to nawet nie chciałam zaprowadzać ją do budynku szkolnego, dlatego... uczę ją sama w domu ;-)
    To tyle na temat wystawiania ogólnych opinii ;-)


    Ja mam to już za sobą, ale podzielę się uwagami z Wami :-)

    Wszystkie koleżanki z grupy przedszkolnej mojej córki poszły do pierwszej jako sześciolatki - klasy specjalnie stworzonej dla sześciolatków właśnie.
    Jesteśmy bardzo blisko związane z trzema jej koleżankami (widzimy się kilka razy w tygodniu). Każda z nich jest pół roku starsza od mojej córki.
    Mam porównanie na każdym etapie:
    moja córka w zerówce szkolnej - one w 1. klasie,
    moja córka w 1. klasie (już ED) - one w 2. klasie,
    moja córka w 2. klasie (nadal ED) - one w 3. klasie.
    Jedna koleżanka od pierwszej klasy radziła sobie doskonale (b. ambitna, b. obowiązkowa, sumienna, pracowita), w drugiej klasie jej zapał osłabł, ale nadal radzi sobie nieźle.
    Druga koleżanka od pierwszej klasy nie radziła sobie (dziecko-żywioł, mniej cierpliwa, miała kłopoty z napięciem mięśniowym ręki podczas pisania, nie nadążała za lepszymi, miała więc więcej pracy do domu, miała słabszą koncentrację/pamięć?). Do dziś jest kiepsko, a jej chęć do nauki jest już prawie zerowy. Prawie się już nie stara :-(
    W drugiej klasie te trzy dziewczynki (i ich rodzice) zaczęły narzekać na brak czasu. W trzeciej wszystkie niechętnie odrabiają prace domowe.
    W drugiej klasie doszły im obowiązki komunijne (cały katechizm, zaliczanie mnóstwa rzeczy, obowiązkowa obecność na mszach itp.). Ledwo zipały :-(

    Rozmawiam z rodzicami tych dziewczynek. Rozmawiam z rodzicami innych dzieci (znam dzieci lub rodziców, albo jednych i drugich) i słyszę głównie narzekanie na szkołę.

    Reasumując:
    Uważam, że nieposłanie własnego dziecka 6-letniego do polskiej szkoły było jednym z lepszych pomysłów w moim życiu!!!


    Pozdrawiam serdecznie i życzę... konsekwencji po podjęciu decyzji (niezależnie od tego, jaka ona będzie) :-)
    Buba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za błędy gramatyczne, czy stylistyczne - pisałam emocjonalnie (szybko) ;-)

      Usuń
    2. Dobrze, że piszesz! Cieszy mnie, że dla tak wielu osób jest to temat tak ważny!
      Jak pisałam, to myślę, że moja córka by sobie jakoś poradziła. Ale właśnie nie chcę, by to ją przerastało, by musiała się bardzo wysilać, by nie ciągnąc się na samym końcu. I ta kwestia komunii św.- o tym nawet nie pomyślałam! A faktycznie dla tych dzieci, to duży wysiłek. A przecież to dalej jeszcze małe dzieci, takie siedmiolatki.. I bardzo trudne robi się ich dzieciństwo.
      Ja znam jedną dziewczynkę, która poszła do szkoły wcześniej i rodzice twierdzą, ze są zadowoleni. Ale ona chodzi do szkoły prywatnej, gdzie są małe klasy. A to zupełnie inna bajka.

      Usuń
    3. Ale chyba nie chodzi o to, by sobie JAKOŚ poradziła, tylko by poradziła sobie DOBRZE (a nawet świetnie), by nabrała wiary we własne możliwości i chęci do zdobywania wiedzy (a nie "odbębniania" lekcji od do).
      A szkoły prywatne też są różne! Tak jak różne są dzieci!
      :-)

      Usuń
    4. Ale pzrecież to normalne, że z czasem materiał się powiększa, jest trudniej i dzieci przestają lubić szkołę. W 6 klasie zazwyczaj już jej nienawidzą, a w połowie liceum rzucają i trzeba je błagać, by choć dotrwały do matury. A to, że jakaś tam dziewczynka miała kłopoty w trzeciej klasie nie oznacza kompletnie niczego. Rok później też by mogła mieć. Z komunia prosta sprawa, wystarczy dziecka nie posyłać na religię i przygotować samemu, przynajmniej głupot od księdza się nie nasłucha o tym, że dzieci z in vitro są mordercami swoich sióstr i braci na przykład. :)

      Argument za pozostawianiu dziecka w przedszkolu, bo "panie są fajne" jest dla mnie niepoważny. Zostawcie je w przedszkolu do matury, po co się mają męczyć biedactwa. ;)

      Usuń

    5. Wiesz, znam dzieci, które lubią się uczyć.
      Znam nawet takie, które lubią szkołę.

      A im dalej, tym trudniej, ale i tym ciekawiej.

      Jeśli dla Ciebie normalnym jest to, że dzieci przestają lubić szkołę, to ja nic już więcej nie powiem.

      Usuń
    6. W przeciwieństwie do Ciebie pamiętam jeszcze swoje dzieciństwo. Nie znam nikogo, kto by lubił szkołę, nawet Ci co mieli piątki od góry do dołu narzekali na nudę. Miałam same czerwone paski, a nienawidziłam wszystkiego, co się wiązało z nauką, zwłaszcza siedzenia godzinami w ławkach. Dopiero w liceum zrobiło się trudniej (ale nie ciekawiej), ale byłam w matfizie, to zrozumiałe. Tylko że teraz program jest tak okrojony, że w liceum ludzie uczą się tego co ja w siódmej klasie podstawówki. A rodzice nadal marudzą, że to TAKIE TRUDNE! Pff.

      Usuń
    7. i własnie o to chodzi, PROGRAM OKROJONY- A dokładają rok- siedzenia w ławkach, czyli dwie rzeczy, które Cie w szkole denerwują /denerwowały. I jeszcze raz podkreslam, że w przedszkolu jest realizowana podstawa programowa, a mądre panie - gdy mają dobry, zgrany, znany sobie zespół - wykraczają poza- u nas średniaki uczą sie już literek- bo CHCĄ (mój juz umie dawno)- więc przedszkole to nie zabawa. Wiesz jaki jest program 1-3? warto poczytać -niekóre przerdszkolaki mogą się nudzic, a beda musiały siedziec w ławce, Szkoły nie sa przystosowane dla maluchów!

      Usuń
    8. Jaki rok więcej?!? Lat jest tyle samo, dziecko wcześniej zaczyna i wcześniej kończy naukę. Przedszkole to są dopiero nudy, mój brat wspominał, że traumy przedszkolnej nie wyzbył się do dziś i mi zazdrości, że siedziałam z nim i mamą w domu, bo przynajmniej miałam jakieś zajęcie (np. prasowałam ścierki albo uczyłam się haftować i robić na szydełku), a nie przylepiałam jakieś głupie kółka do papieru. O przymusie leżakowania i koszmarnym jedzeniu (to zostało do dziś) nie wspomnę. Jasne, że przedszkola się poprawiły (głównie prywatne), ale jak patrzę na dzisiejsze podstawówki z pięknymi placami zabaw, boiskami, kolorowymi i wesołymi salami - i przypomnę sobie warunki z dzieciństwa, to jest raj na ziemi i zupełnie nie wiem o co ludziom chodzi. Ja nie wiem co jest takiego strasznego w nauce, że rodzice starają się za wszelką cenę uchronić przed nią swoje dzieci. Siedzenie w ławkach jest okropne, ale tego nie da się uniknąć, ileś tam lat przesiedzą. Chyba że bawimy się w nauczanie domowe i tu jestem wielką zwolenniczką. Ale co innego uczyć dziecko w domu, a co innego kazać im powtarzać zerówkę, bo w odczuciu rodziców są "za małe". Już teraz są obrazki, gdy na studiach rodzice załatwiają sprawy za dorosłe dzieci (pewnie też uważają, że są "za mali"), już teraz ośmioletnie dziecko nie potrafi zrobić zakupów w kiosku (ba, dwunastoletnie tego często nie potrafi). Trzymajcie dzieci w przedszkolu jak najdłużej, niech nie wychodzą spod bezpiecznego klosza, na pewno dzięki temu poradzą sobie lepiej w życiu. Mhm, już to widzę.

      Usuń
    9. Pardon, miało być: "Ale co innego uczyć dziecko w domu, a co innego kazać mu powtarzać zerówkę"

      Usuń
    10. Ja też mam traumę z przedszkola, bo fajnie tam nie było. Jednak przedszkole moich dziewczynek jest zupełnie inne. I wiesz co one tam robią? Oprócz naklejania kółek na kartkę? :) Uczą się ról i wystawiają przedstawienia, np w domu starców, chodzą na wycieczki, w tym roku nawet pojadą na parę dalszych wycieczek autokarem, szykujemy imprezę dla grupy w lesie przy ognisku, chodzą na kółka taneczne, plastyczne, teatralne. Biorą udział w różnych konkursach. Zawierają przyjaźnie, a ja razem z nimi, bo wiele fantastycznych mam poznałam w przedszolu! Uczą się pracować i funkcjonować w grupie i szanować potrzeby innych dzieci.
      Proszę nie mów, że przedszkole jest do kitu, bo skoro sama masz z nim małe doświadczenie, to po prostu tego nie wiesz!
      I wyobraź sobie, że po zabawie i nauce (!!!) w przedszkolu moje dziewczynki pomagają mi składać ściereczki i prasować i oprócz tego dużo fajnych rzeczy robimy w domu! I nie mów proszę, że przez dłuższy pobyt w przedszkolu z dzieci wyrosną niedorajdy życiowe. Moja córka już od dawna potrafi zrobić małe zakupy w sklepie osiedlowym (my czekamy pod sklepem), więc to nie od szkoły, czy przedszkola zależy to na kogo wyrośnie dziecko.
      I moje dziecko nie jest za małe na to, by poszło wcześniej do szkoły. Ale taka jest nasza decyzja, to jest nasz wybór, nasze prawo.
      W życiu nie skytykowałam matki, która posłała dziecko wcześniej do szkoły (bardzo mało takich znam), ale Ty masz wyjątkowo negatywny i krytykujący stosunek do matek, które chcą, by ich dziecko mogło się dłużej pobawić... nawet jeśli w Twoim mniemaniu taka zabawa to nuda i bezsens...

      Usuń
    11. Rozumiem, że podjęłaś taką decyzję, masz do tego prawo, ale nie dorabiaj do tego ideologii i nie mów innym, że każde dziecko w szkole o rok wcześniej będzie miało źle, bo przedszkole jest fajniejsze. Dla mnie to marnowanie roku po prostu i wydłużanie na siłę okresu przedszkolnego, zamiast naciskanie na MEN na wciśnięcie zerówki na stałe do szkół. Wówczas okres adaptacji byłby krótszy i łatwiejszy. Gdyby już pięciolatki chodziły do szkoły, do klasy zerowej (ale nie do takiej z ławkami), miały by szansę szybciej się zaadoptować do różnicy w sposobie nauczania, bo na przykład znałyby szkołę i nauczycieli. To o czym pisze fundacja "ratujmymaluchy" nie oznacza z marszu, że szkoła dla sześciolatka jest zła, bo dokładnie z tych samych powodów jest zła dla dwunastolatka. Argumenty przeciw posyłaniu sześciolatków do szkół są argumentami przeciw nauczaniu w pierwszych klasach niezależnie od wieku. Między sześcio a siedmiolatkiem nie ma dużych różnic, są jednostkowe. Bywają po prostu dzieci mniej i bardziej zdolne, mniej i bardziej chętne do nauki, ale to nie zależy od wieku.

      Usuń
    12. ...ale jest zasadnicza róznica w rozwoju emocjonalnym i społecznym! Idąc twoim tokiem rozumowania to można przesuwac granicę (końca przedszkola- przejścia do szkoły) coraz niżej? Myślę, że Asi tak jak i mi chodiz o wybór dla rodziców- żeby to oni mogli zadecydować o momencie rozpoczęcia edukacji w szkole przez własne dziecko- bo to oni najlepiej znają jego stopień rozwoju emocjonalnego. Podkreślasz traume z przedszkola czy szkoły- a zamiast pomysleć jak jej oszczędzić innym- uważasz, że należy na siłę wszytkich mierzyć jedną miarą (twoją) i uszczęśliwoać dzieciaki siedzeniem w ławkach. Ja absolutnie nie masm nic przeciwko wczesnemu nauczaniu- moje dziecko jest UCZONE - w przedszkolu- współczuję , że nie spotkałaś odpowiedniego -jak my. Zastanawia mnie tez twój "hurra optymizm" na temat podstawówek. Dlaczego uważasz, że sa one lepsze - ja ciągle twierdzę, że nie są przystosowane do edukacji 6-latków. U nas nie widziałam tych "pięknych sal czy placów zabaw" I pani absolutnie nie jest w stanie iść z grupą ponad 20 -osobową (6-latków) robic zakupy w kiosku- by dzieci nabyły tę cenna umiejętność. Poza tym to sa raczej obowiązki rodziców by dziecko usamodzielniac a nie zrzucac na szkołę.
      (i w poprzednim wpisie chodzIło mi o dokładanie roku WCZEŚNIEJ -siedzeniea w ławce)
      Pozatym, Paulina poniżej zwróciła uwagę na ważną rzecz- a mianowicie kolosolną różnicę w trudności materiału nauczania na poszczególnych etapach. Dziś (od ostatniej "mądrej reformy" w 1 klasie gimnazjum dzieciki uczą się mitozy i mejozy np. -co jest dla zdecydowanej większości nie do ogarnięcia (zwłaszcza przy obniżonej liczbie godzin na przedmiot! ale długo by opowiadać) a teraz będą sie tego uczyć rok młodsi! Dla mnie to abstrakcja! Z doświadczenia wiem, że licealiści mają z tym problem- a to tylko cząstkowy problem.
      Ja naprawdę wiem z doświadczenia jak wyglądają reformy w oświacie, i niestety uważam, że dzieci są krzywdzone, a nauczanie przybiera niewłaściwą formę. W ten sposób zmierzamy w złym kierunku.

      Ani przez chwile nie krytykowałam nikogo, kto, chciałby posłać swoje dziecko do szkoły wczesniej- ba znam dzieci, które świetnie sobie poradzą, ale nie wszystkie.
      Ty natomiast-jak Asia napisała wcześniej - masz wyjątkowo negatywny i krytykujący stosunek do tych, którzy uważają inaczej.

      Usuń
    13. To nie chodzi o uszczęśliwianie dzieci w ławkach, tylko o darowanie sobie powtarzania roku. W szkole często zadarzali się ludzie repetujacy rok, bo dostali pałę na koniec roku (wtedy się nie zdawało) i wcale im lepiej nauka nie szła, przechynano ich rok dalej. Emocjonalnie sześciolatek może nie być gotowy, jeśli jest chowany pod klsozem, ale to nie jest ten przypadek. Nie chodzi o to, by przesuwac granicę w nieskończoność. Mówimy o roku, dwa. Teraz zerówki są rok wcześniej, więc w efekcie dziecko przez dwa lata uczy się tego samego i TO jest bez sensu.
      Moim zdaniem największy problem z pójściem do szkoły mają rodzice sześciolatków. Czas nie stoi w miejscu, ich pociechy są coraz starsze, pójście do szkoły to taka mityczna granica "małego dziecka". I tu jest chyba problem. Emocjonalnie nie są przygotowani rodzice, nie dzieci ;)

      Poza tym litości mitoza i mejoza to jest najłatwiejsza rzecz na świecie, chyba ułamki są trudniejsze. Dzieciak z tzreciej klasy podstawówki by sobie z tym poradził, a co dopiero gimnazjalista. Jak wylosowałam na maturze porównanie mitozy i mejozy, to omal nie wybuchnęłam śmiechem przed komisją egzaminacyjną, równie dobrze mogli mi dać do opisania pantofelka (chyba było by trudniej) ;)

      Usuń

  12. https://www.youtube.com/watch?v=tACp-3JL4NA

    OdpowiedzUsuń
  13. Też jestem przeciwko. O ile wydaję mi się, że 6 latek poradzi sobie w pierwszej klasie, bo program I-III jest obecnie na bardzo niskim poziomie, to należy pamiętać o tym 9 latek wyląduje w klasie 4 gdzie dozna szoku, z ktrym często nie radzą sobie 10 latki. Poza tym szkoły są nieprzystosowane do tak małych dzieci. Ja jako nauczycielka nie wyobrażam sobie pracy gdzie będę mieć w klasie połowe 7 latków i połowe 6-latków bo to kolosalna różnica. Już nie wspominając o tym, że wszyscy trąbią o tym, że dzieci intelektualnie są gotowe, a społecznie czy emocjonalnie? Ja bym swojej córki nie posłała

    OdpowiedzUsuń
  14. My już się podpisaliśmy pod petycją. Na szczęście Jaś ma już rocznikowo 7 lat więc idzie do szkoły normalnie. Gorzej z resztą...

    OdpowiedzUsuń
  15. Νiсe post. I used to be checkіng continuously thіs ωeblog and
    I am inspired! Very helpful information ѕpecially thе remaining phase :) I care for suсh information a
    lοt. I uѕed to bе looking foг this cеrtain information for a very lengthy tіme.
    Thank you and good luck.

    Visit my site prosportstv.y0.pl

    OdpowiedzUsuń